Leszek J. Pękalski

członek rzeczywisty, legitymacja nr 492

Leszek J. Pękalski urodzony 3 czerwca 1944 w Korczynie k. Krosna, od 1945 roku sopocianin.

Matura w I LO, 1962 r., magisterium z fizyki teoretycznej na Uniwersytecie Wrocławskim, 1967 r.. 1967-69 asystent na Politechnice Gdańskiej, 1969-70 meteorolog na Kasprowym Wierchu, 1970-72 nauczyciel kolejno w Technikum Komunikacyjnym i IX LO w Gdańsku, 1972-79 asystent i st. asystent w Instytucie Fizyki Teoretycznej Uniwersytetu Gdańskiego. Poważniejsze zainteresowanie fotografią od 1974 roku – aktywna działalność w Gdańskim Towarzystwie Fotograficznym (m. in. wiceprezes, ostatnio członek honorowy), nagrody, także główne, w wielu konkursach. Pierwsza wystawa indywidualna w 1981 roku (“W Nowym Jorku i gdzie indziej”, klub MPiK na Długim Targu). W 1978 roku zostaje członkiem Związku Polskich Artystów Fotografików, z numerem legitymacji 492. W 1979 r. decyduje się zrezygnować z kariery naukowej, zwalnia się z Uniwersytetu i podejmuje pracę jako zawodowy fotografik–wolny strzelec. W 2004 roku przechodzi na emeryturę, kontynuując dotychczasowe zajęcia.

Ma na swoim koncie 7 (osobnych – większość eksponowana kilkakrotnie w rozlicznych galeriach w Polsce i zagranicą) wystaw indywidualnych (ostatnio w Lille, Francja 2005, w ramach festiwalu fotografii “Transphotographiques”, pokazana następnie jesienią 2008 roku w galerii B&B w Bielsku-Białej i w 2013 roku w Szczecinie), a także indywidualne prezentacje prac (ostatnia – Leigh-On-Sea, Anglia, w ramach „Art Trail”; czerwiec 2006), udział w ponad 200 wystawach zbiorowych na wszystkich kontynentach, liczne nagrody i wyróżnienia. Jego zdjęcia znajdują się w kolekcjach prywatnych m. in. w Anglii, Francji, Luksemburgu i USA oraz w Polsce, publikowane były w prasie krajowej i zagranicznej a także w wielu wydawnictwach książkowych i albumowych. Wspólny z Mirosławem Wiśniewskim album “Polska – dwory, dworki” wydany w 1992 roku rozszedł się w ciągu paru tygodni. Projekt wystawy i książki poświęconej sopockim twórcom nie doczekał się niestety zakończenia, powstała jedynie zaduszkowa wystawa (w sopockim Dworku Sierakowskich) poświęcona tym, którzy już odeszli.

Od wielu lat zajmuje się również dydaktyką fotografii. Przez kilkanaście lat wykładał technikę i technologię fotografii na gdańskiej ASP, był wykładowcą i v-dyrektorem d/s programowych i artystycznych w sopockich Warsztatach Fotograficznych Hejbera, a następnie w również sopockiej szkole “Fotomedia”. Przez parę lat prowadził zajęcia z fotografii prasowej w Instytucie Dziennikarstwa w Gdyni. Był współzałożycielem i wicedyrektorem ds. programowych i artystycznych Trójmiejskiej Szkoły Fotografii, trzeciej z kolei ulokowanej w Sopocie. Wielokrotnie zapraszany do udziału w jury konkursów fotograficznych. Posiada uprawnienia rzeczoznawcy Ministerstwa Kultury d/s fotografii artystycznej oraz odznakę Zasłużony Działacz Kultury.

Żonaty, dwoje dorosłych dzieci. Syn Adam, ceniony i wielokrotnie nagradzany grafik-ilustrator mieszka w Sopocie, aktualnie pracuje na Bilkent University w Ankarze, córka Ewa, psycholog, mieszka i pracuje w Gliwicach. Troje wnucząt.

Zainteresowania zawodowe i artystyczne: portret, reportaż, dokument społeczny, pejzaż, architektura. W 2012 roku wyszła w wydawnictwie „Helion” jego książka, rodzaj podręcznika, „Kalejdoskop fotografii” (http://helion.pl/ksiazki/kalejdoskop-fotografii-miedzy-technika-a-sztuka-leszek-j-pekalski,kalfot.htm), która zebrała znakomite opinie i recenzje. Kolejna na tapecie.

Zainteresowania pozazawodowe: muzyka (klasyczna, jazz), góry, podróże, gotowanie. Utrzymuje, że jest lepszym kucharzem niż fotografem.

W dobie szalejącej rewolucji informatycznej wszystko, co się dotąd kojarzyło z fotografią doznaje gwałtownego i gruntownego przewartościowania. Dotyczy to przede wszystkim pojęcia oryginału (skoro obraz rejestrowany techniką cyfrową nie musi zaistnieć materialnie, będąc w istocie tylko „wirtualnym” ciągiem binarnym) oraz autentyzmu, „dokumentu” (współczesne programy graficzne dają praktycznie nieograniczone możliwości ingerencji w obraz, przekształcania go wedle woli w sposób dla odbiorcy niezauważalny). Zmusza to fotografów do głębokiej refleksji nad samą naturą tworzywa, jakim operują i w sposób istotny zmienia dotychczasowe kanony estetyczne. Większość z nas czuje się w tej sytuacji mniej lub bardziej zagubiona, tym bardziej, że i sam zawód uległ gwałtownej deprecjacji, jako że łatwość (oraz taniość) rejestrowania i obróbki obrazu oferowana przez współczesną technikę czyni ją dostępną praktycznie dla każdego. W nieznacznym tylko stopniu poprawia nam samopoczucie powtarzanie za Edwardem Hartwigiem, że „każde dziecko w przedszkolu potrafi śpiewać, ale śpiewaków operowych jest niewielu”.

Fotografia jest wszechobecna, w wielu wypadkach i coraz częściej zastępuje słowo jako sposób komunikowania się. Codziennie powstają miliony lepszych lub gorszych obrazów fotograficznych, co w sposób nieunikniony pociąga za sobą dewaluację zarówno tworzywa, jak i twórcy.
Po raz kolejny staje zatem pytanie o „miejsce fotografii w obszarze sztuki”. Osobiście nie zawracam sobie tym głowy, niech martwią się inni (głównie młodsi)! Rejestruję swoje fascynacje, odkrywam i obserwuję świat przez obiektyw aparatu, dbając jedynie (lub „aż”) o to, by moje zdjęcia coś komunikowały, przekazywały jakąś moją osobistą prawdę, a może czasami przyniosły komuś radość, wzruszenie czy satysfakcję estetyczną.